Łódź chce być polską stolicą curlingu
Curlerki POS Łódź na najwyższym stopniu podium stanęły podczas rozgrywanego w kwietniu w Gliwicach turnieju finałowego mistrzostw Polski. Tym samym łodzianki przerwały długoletnią dominację śląskich klubów (m.in. najbardziej utytułowanych w kraju Śląskiego Klubu Curlingowego Katowice oraz AZS Gliwice) i wywalczyły pierwszy w historii łódzkiego sportu złoty medal w zimowej dyscyplinie zespołowej.
– „To był sukces okupiony całoroczną pracą. Z kilkoma trenerami perfekcyjnie zaplanowałyśmy ten sezon. Były wizyty na siłowni, treningi mentalne, odpowiednie przygotowanie fizyczne i dietetyczne oraz zajęcia na lodzie. Zrobiłyśmy wszystko, by sięgnąć po upragnione złoto. Rywalizacja na lodzie toczyła się jednak do ostatniego kamienia” – powiedziała PAP Marta Szeliga-Frynia, skip łódzkiej ekipy.
Na tych samych zawodach po brąz sięgnęła również męska drużyna Polskiej Organizacji Sportowej. Jak powiedział PAP menedżer tego klubu Łukasz Janczar, po takich osiągnięciach można uznać, że Łódź stała się ważnym ośrodkiem na mapie tej mało popularnej w Polsce dyscypliny. Zaznaczył jednocześnie, że w tegorocznych sukcesach nie ma przypadku.
– „Mamy już swoją markę, na którą pracowaliśmy od 2004 r., najpierw w ramach AZS Łódź, a teraz jako odrębny klub. To efekt kilkunastu lat ogromnego zaangażowania dużej grupy ludzi, samych zawodników i osób im pomagających. Cieszymy się, że obecnie jesteśmy na tak dobrym etapie rozwoju naszego klubu, który prowadzi szkolenie we wszystkich kategoriach wiekowych. Mamy pełną piramidę szkoleniową, której zwieńczeniem są sukcesy seniorskie” – podkreślił.
Dodał, że obecnie w POS regularnie trenuje ponad 50 zawodników w 12 drużynach w różnych kategoriach wiekowych, choć klub może liczyć jedynie na symboliczne dotacje ze środków publicznych, a na treningi zawodnicy muszą dojeżdżać na lodowisko w Bełchatowie. – „Nasza działalność w 95 procentach opiera się na funduszach własnych zawodników. Curling to ich pasja i sposób na życie. Szkoda, że Polsce to tak niszowy, choć ja wolę mówić elitarny sport” – stwierdził Janczar.
Zuzanna Rybicka ze złotej drużyny zaznaczyła, że choć curling uprawiają amatorsko nie czerpiąc z tego korzyści finansowych, to ich podejście do treningów i rywalizacji jest w pełni profesjonalne.
– „Jeśli chce się grać na wysokim poziomie, to trzeba poświęcić dużo wysiłku i pieniędzy. W Łodzi i w Polsce nie ma bowiem odpowiedniej bazy treningowej do uprawiania curlingu, dlatego poświęcamy cały swój wolny czas i fundusze na wyjazdy na zagraniczne turnieje, treningi na lodzie oraz na siłowni. Musimy wyjeżdżać do krajów, gdzie są obiekty curlingowe. Najbliżej jest on w Bratysławie. To nieraz ciężko pogodzić, bo normalnie pracujemy, a do tego takie wyjazdy są bardzo kosztowne” – tłumaczyła Adela Walczak.
To może się jednak wkrótce zmienić, bo w Łodzi bardzo zaawansowane są plany budowy pierwszej w Polsce hali przeznaczonej wyłącznie do curlingu. Inwestycja warta ok. 5 mln zł ma zostać w całości sfinansowana ze środków prywatnych i być gotowa wiosną przyszłego roku.
– „To niebywała historia, ponieważ nasi zawodnicy nie mogąc liczyć na dotację z miasta, związku, czy ministerstwa postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zawiązali spółkę, znaleźli inwestora i wszystko wskazuje na to, że ten wymarzony obiekt powstanie. Zrealizowanie tych planów będzie niewyobrażalnym skokiem jakościowym dla całego polskiego curlingu i wówczas Łódź będzie już można nazwać stolicą tego sportu” – tłumaczył Janczar.
Dodał, że przez lata polski związek nie postawił takiego obiektu, a inwestujący w bazę Czesi, którzy uprawianie curlingu zaczynali w tym samym czasie co Polacy, osiągają nieporównywanie większe sukcesy na arenie międzynarodowej.
Walczak zadeklarowała, że mając miejsce do regularnych treningów na curlingowym lodzie POS Łódź nie tylko utrzyma pozycję najlepszej drużyny w kraju, ale będzie w stanie z powodzeniem walczyć dla Polski za granicą. To zaś może znacznie przybliżyć biało-czerwonych do debiutu w tej dyscyplinie na zimowych igrzyskach olimpijskich.
Źródło: PAP